Kiedy rozmawiam z ludźmi o tym, co jest moim głównym celem w mojej pracy często pada to słowo. Dobrostan. Nie skupiam się na leczeniu i naprawianiu ludzi. Nie zajmuję się tym, czy są normalni i czy to, co robią oni i ich bliscy jest normalne. Zajmuję się tym jak im się żyje. Czy ich życie ich karmi. Czy jest im dobrze. Czy sobie radzą.
Jeśli ktoś przychodzi do mnie po pomoc to nie odeślę nikogo z informacją, że jego problemy są zmyślone. Z komunikatem, że nic mu nie jest i inni mają gorzej. Ale też nie uszczęśliwiam ludzi na siłę i nie mówię, że powinni zmieniać to, co im nie przeszkadza.
Dobrostan jest bardzo indywidualny. Każdy ma prawo szukać swojego. Swojego na miarę swoich możliwości. Każdy ma prawo też nie szukać. Bo może ktoś powie, że właśnie nie chce dobrostanu. Tylko czegoś innego. Taki to paradoks wolności.
Pamiętam jak jedna nastolatka powiedziała mi: życie jest jak skakanie na trampolinie, nie da się być ciągle w górze. I taki jest ten dobrostan. Pełen ruchu i zmiany. Jak ktoś chce zobaczyć jak by wyglądało takie życie, w którym jest cały czas tylko dobrze to niech obejrzy do końca Dobre Miejsce.
Dobrostan to zaufanie do siebie, to wiara w to, że życie jest pełne zasobów, że można korzystać z pomocy. Dobrostan to wiara w to, że wszystko minie i sami tworzymy sens w swoim życiu. Dobrostan to umiejętności.