Nie mam zaufania do siebie w wielu obszarach. Nie ufam sobie, że umiem prowadzić samochód. Moje zaufanie jest ograniczone, kiedy myślę o pływaniu w głębokiej wodzie.
Ufam sobie, że robię najlepiej jak potrafię. Że troszczę się o siebie. Że ciągle się uczę.
Mogę zaufać Tobie, że robisz najlepiej jak jesteś w stanie. Mogę zaufać jeśli Twoje działania wspierają to zaufanie. Mam zaufanie do intencji. Do czyichś umiejętności. Mam zaufanie, że ktoś dotrzymuje umów jeśli do tej pory dotrzymywał. Nie ufam bezwarunkowo.
Zaufanie to wiara, że wydarzy się to czego się spodziewam. To żadna ujma nie mieć zaufania do wszystkiego. Nawet jeśli ufam to częścią zaufania jest zarządzanie ryzykiem. Ludzie są ludźmi. Mylą się, potykają. Ja oczywiście też. Mogę zaufać dziecku, że chce wrócić do domu o określonej godzinie. Mogę ufać, że zależy mu na tym, żeby mu się udało. Mogę ufać, że stara się wrócić na czas nawet wtedy, kiedy zdarza mu się spóźnienie.
Mogę ufać, że mnie widzisz. Bierzesz pod uwagę tyle ile jesteś w stanie. Mogę ufać, że Twoje słowa i gesty są prawdziwe i nie próbujesz mnie nimi wprowadzić w błąd.
Lubię kiedy moje zaufanie jest moim niewymuszonym wyborem. Dlatego najtrudniej mi, kiedy ktoś mówi do mnie: musisz mi zaufać.