Widzę dwie skrajności.
Jedna, emocje są niebezpieczne. Trzeba je tłumić, kontrolować. Nie działać pod wpływem emocji. Robić wszystko, żeby dzieci ich nie przeżywały za dużo. Zwłaszcza tych “złych”.
Druga, emocje są ważne. Trzeba im ufać. Trzeba je wyrażać. Rozmawiać o nich. Emocje są super.
Te dwie skrajności często nie mogą się dogadać i jeszcze są dziwnie sklejane z płcią.
Słyszę, że kobiety rozmawiają o emocjach a mężczyźni o faktach. Mam dla Was mały sekret. Wszyscy raczej rozmawiają głównie o swoich myślach.
Żeby ogarniać emocje i odnaleźć się między tymi dwiema skrajnościami, tłumieniem i wyrażaniem bez żadnych hamulców warto wiedzieć parę rzeczy.
Emocje mają funkcję informacyjną i regulacyjną. Mówią nam, co się dzieje w nas, co jest dla nas ważne i dają nam energię do działania. Jeśli wykonujemy jakiś ruch, to zawsze są tam pod spodem emocje.
Jest różnica między emocją a zachowaniem pod wpływem tej emocji. Między złością a wyrażaniem złości. Potrzebujemy przeżywać emocje, mieć z nimi kontakt a równocześnie wybierać jak się pod ich wpływem zachowamy.
Zaufanie emocjom oznacza więc zaciekawianie się nimi i słuchanie, co chcą nam opowiedzieć. Oznacza traktowanie poważnie tego, że one coś przekazują. Nie oznacza tego, że wierzymy bez zastrzeżeń w każdą historię, która się nam pojawia w związku z emocjami.
Większość tego, co ludzie “czują” lub “mają poczucie” to nie są emocje tylko myśli. To są właśnie te historie. Mówienie: “czuję, że” nadaje im taką rangę, że trudno się im przyjrzeć z dystansem. Trudno rozpakować, co tam się w naszej głowie dzieje.
Gdybym mogła, chciałabym nauczyć wszystkich, jak tylko się da, odróżniania emocji, myśli i zachowań. Bo to potężne narzędzie ogarniania swojego życia.
Kiedy mój strach mówi mi, że coś mi zagraża to nie zawsze tak jest. Czasem moja historia o tym, że mogę coś stracić jest bardziej o tym jak mi zależy na tym czymś niż o rzeczywistym zagrożeniu. A czasem dodatkowo jest to historia o tym, że jestem zmęczona i dawno nie jadłam, bo nasze ciało wyciąga różne trudne myśli wtedy, kiedy jesteśmy w kiepskim stanie.
Kiedy próbujemy rozmawiać z innymi ludźmi, nie wystarczy dzielenie się swoimi emocjami. Prawdę mówiąc dla mnie te wszystkie określenia typu bliskość emocjonalna, kontakt emocjonalny, rozmawianie o emocjach są raczej mylące. Rozmawiamy o swoich pragnieniach, myślach, obawach, historiach, które mamy, doświadczeniach.
Powiedzenie o swoich emocjach przekonuje innych ludzi rzadziej niż to się nam opowiada. Ja nie kupuję najczęściej takiej komunikacji, w której ktoś uzasadnia swoją prośbę emocjami. Wolę jak mi powie, w czym mu coś pomoże i dlaczego tego potrzebuje.
dziękuję, niby to wiedziałam, ale tylko niby, bo to tłumaczenie się emocjami bardzo ze mną zarezonowało. to ja powinnam się skontaktować z moimi uczuciami i sprawdzić jakiej mojej potrzeby to dotyczy i dopiero reagować, z miejsca potrzeb
Wszystko co w poście i komentarzach to moja codzienne walka ostatnio, bo nie mogę się wydostać z moich emocji i skomunikować z mężem (chyba w spektrum). Bardzo mi ten post pokazał, dlaczego nie jestem rozumiana i że właśnie nad rozdzieleniem emocji myśli i potrzeb muszę pracować ❤️